Czy kupuję zdrowe zwierzę?

Prosimy przeczytać, zanim pójdą Państwo do sklepu...
    Pani doktor. Często zdarza się taka oto sytuacja: dziecko stoi przy szybie w sklepie zoologicznym i prosi rodzica by ten kupił mu zwierzaczka (królika, świnkę czy szczurka). Rodzic się zgadza, wchodzą do sklepu i...

To chyba najgorszy scenariusz, jaki można sobie wymyślić, ale, niestety, realny, a nawet bardzo częsty ... Można nawet powiedzieć, że zbyt częsty ... Tymczasem zakup zwierzaka nie powinien być dokonywany na zasadzie impulsu. To musi być przemyślana i świadoma decyzja. Bo – co zapewne zabrzmi niespecjalnie oryginalnie, ale jest po prostu obiektywną prawdą – zwierzę to nie zabawka. Oprócz bowiem przyjemności, płynących z bliskiego z nim obcowania, koniecznie trzeba też pamiętać o obowiązkach. Właśnie już w chwili zakupu! Trzeba więc pamiętać, że mieć zwierzaczka, to nie znaczy tylko go przytulać i głaskać, lecz również o niego dbać, zajmować się nim nawet wtedy, kiedy np. koledzy akurat wyciągają na podwórko, że trzeba go regularnie karmić, a nawet i ...po nim sprzątać, że trzeba też chodzić z nim do lekarza, a czasem zadbać o opiekę nad nim podczas naszego urlopu czy wyjazdu... Tak, tak, kupując takiego, dajmy na to, puchatego i malutkiego króliczka, przesympatycznego przecież i – jak się wydaje w pierwszej chwili – zupełnie niekłopotliwego, bezwzględnie trzeba o tym wszystkim pamiętać. Rzecz jasna, nie wymagam tego od dziecka. Wymagam tego jednak od jego rodzica!

    Czyli musi to być zawsze zakup przemyślany i zaplanowany?

Stanowczo tak! I nie myślę tu, bynajmniej, wyłącznie o korzyściach wychowawczych dla naszych dzieci. Mówię przede wszystkim o dobru zwierzaków. Jako lekarz weterynarii, muszę być ich rzecznikiem, bo – niestety – nazbyt często są one traktowane nieodpowiedzialnie. Dlatego namawiam do wcześniejszego zaplanowania takiego zakupu, który jest przecież wprowadzeniem do naszej rodziny nowego domownika! To pozwoli m.in. poznać go bliżej zawczasu, a także nie rozczarować się nim już po zakupie. Mówię tak z ogromną przykrością, bo potem, bardzo często, ba – zbyt często! – do lecznic weterynaryjnych trafiają zwierzęta ...znajdowane na śmietnikach!

Ludzie myślą: mały zwierzak – mało zachodu. A to kompletna nieprawda. Nawet bowiem najmniejszy chomik, zostawiony sam sobie, już wkrótce okaże się istnym dzikusem, nie da się nie tylko głaskać i brać na ręce, lecz będzie nas gryzł. A jego klatka stanie się niebawem źródłem odoru nie do zniesienia, jeśli nie będziemy jej regularnie sprzątać.

Reasumując: odpowiedzialny kupujący to ten, który wcześniej poczytał trochę o danym gatunku zwierzęcia, zna jego potrzeby bytowe i żywieniowe, wie też gdzie szukać odpowiedniego lekarza weterynarii.

    A czy odpowiedzialność wiąże się również z wyborem konkretnego zwierzątka?

Oczywiście, choć tu już możemy sobie pozwolić na większe porywy serca. Jeśli zakładamy, że kupujemy na przykład królika miniaturowego, to nie musimy z góry wymyślać jakiego będzie koloru. Stańmy po prostu przed klatką z królikami i wybierzmy tego, który najbardziej nam się spodoba. Wszak ma to być nasz ulubieniec! Na dobre i na złe!

    A jak sprawdzić, czy właśnie kupowane zwierzę jest zdrowe?

I tu znów przyda się rozsądek, a nie emocje! Nawet te najszlachetniejsze. Często bowiem przychodzą do mnie ludzie z chorym zwierzaczkiem i mówią, że kupili go, bo „był taki malutki i biedny, i siedział w kącie sam”. Tak, to bardzo pozytywny odruch chęci niesienia pomocy. Trzeba być jednak świadomym, że taki odruch ...może nas narazić na duży stres, związany z leczeniem pupila, wybranego w taki właśnie sposób. Nie mówiąc już o dodatkowych wydatkach ...

Jak zatem postąpić, jeśli chcemy kupić zdrowe zwierzę, które będzie oglądać weterynarza tylko na okresowych przeglądach?

  • Najlepiej jest stanąć przed klatką ze zwierzętami i przez jakieś 10 – 15 minut poobserwować wszystkich jej domowników. Notabene, taka obserwacja jest pierwszym etapem badania także w gabinecie weterynaryjnym.

  • Serdecznie radzę nie kupować zwierząt najmniejszych w stadzie. Są one zwykle świeżo przywiezione z hurtowni i po pierwsze - stres może zaburzyć ich zachowanie, po drugie – są bardziej narażone na infekcje i rozwój wszelkich chorób.

  • Poza tym, zwracamy uwagę na to, które ze zwierząt są ruchliwe a które nie, które są odważne i wszędobylskie, a które wycofane i wystraszone. Dzięki temu wybierzemy nie tylko zwierzę „z charakterem”, lecz również – najprawdopodobniej – w pełni zdrowe. Ale nie wybierajmy też nadpobudliwców i tych, które często się drapią! To z kolei może bowiem świadczyć o obecności na ich skórze pasożytów zewnętrznych.

  • Po takiej wstępnej selekcji, zwracamy uwagę już na konkretne zwierzę. Oceniamy kilka cech:

  1. po pierwsze: sposób poruszania się. Sprawdzamy więc czy zwierzak ma wszystkie kończyny i czy np. nie utyka, nie podnosi jednej łapki do góry i nie opiera się na niej, nie powłóczy kończynami, czy nie chwieje się na nogach;

  2. po drugie: oceniamy jak oddycha. Oglądamy i porównujemy naszego wybrańca z innymi zwierzętami. Jeśli bezustannie kicha lub oddycha szybciej i mocniej niż inne – coś może być nie tak. Słuchamy też, czy podczas oddychania nie wydaje dość charakterystycznych, gruchających dźwięków. To dotyczy zwłaszcza szczurów z racji ich częstych infekcji górnych dróg oddechowych. Taki objaw prawie zawsze świadczy o chorobie, więc jest ważny również dla innych gryzoni;

  3. po trzecie: koniecznie sprawdzamy czy zwierzak je i pije oraz w jaki sposób to robi. Niemożność chwycenia pokarmu może świadczyć np. o wyłamanych siekaczach, a niemożność napicia się – o ranach wewnątrz jamy ustnej.

    Aż tyle możemy zrobić bez dotykania zwierzaka?

Tak, tak :) Wreszcie jednak przychodzi kolej i na dotykanie. Ale pamiętajmy: wybranego przez nas zwierzaka, wyjmuje z klatki tylko i wyłącznie sprzedawca. I to on go trzyma! Bo jeśli np. zwierzak spadnie, nie będzie to wina kupującego... A’propos: nie manipulujmy zwierzakiem na wysokości. Kucnijmy, schylmy się, oglądajmy go nad pojemnikiem z trocinami – tak, by w razie upadku, zwierzak nie zrobił sobie krzywdy.

A oglądając go w ten sposób:

  • sprawdźmy wygląd oczu, uszu, okolicy nosa i odbytu. Nie powinno być tam żadnych świeżych czy zaschniętych wydzielin. W kącikach oczu dopuszczalne są drobne, suche grudki. Potocznie nazywa się je „śpiochami” :);

  • sprawdźmy wygląd sierści i skóry pod nią. U szczurów i myszy bardzo często gołym okiem widać gnidy, czyli jaja pasożytów przyklejone do nasady włosa. U świnek morskich czasem można zauważyć małe, szybko uciekające po owłosionej skórze „przecinki”. To prawdopodobnie wszoły;

  • jeśli się uda, sprawdzamy siekacze: ich kolor, długość, kąt starcia. Wszystko powinno być równe i jednolite.

  • No i wreszcie pogłaszczmy zwierzaka po grzbiecie, brzuchu, pod brodą. To ważne, bo możemy wtedy znaleźć guzy i deformacje. U królików np. wykrywamy w ten sposób ropnie żuchwy – chorobę, która będzie się ciągnąć przez całe życie zwierzaka.

    Pani doktor, mam wrażenie, że to bardzo skomplikowane badanie. Czy laik jest w stanie sobie z tym poradzić?

Tak skomplikowanie brzmi to tylko w opisie słownym. W rzeczywistości nie jest to aż takie trudne, powiedziałabym, że jest wręcz intuicyjne. Poza tym, jeśli nie mamy pewności, zawsze zostaje porada weterynaryjna. Przecież i tak, po tygodniowej kwarantannie, właściciel powinien zgłosić się ze swoim nowym pupilem do lekarza na badanie kontrolne. Tak więc nawet jeśli kupi zwierzę chore czy zaatakowane pasożytami, lekarz przeprowadzi oględziny jeszcze raz, a choroby da się zwykle szybko wyleczyć!

I jeszcze jedna uwaga: w każdym lub prawie każdym sklepie zoologicznym jest lekarz weterynarii, opiekujący się zwierzętami. Kupujący mają prawo prosić o jego pomoc w wyborze i ocenie zwierzaka. Zdecydowanie polecam taką opcję!

Odpowiadała i opracowała
lek. wet. Milena Wojtyś-Gajda

Wróć